O dziewczynce w jajku

Bajka dla dzieci, którym trudno emocjonalnie oddzielić się od mamy. 

         Milena Ryznar- Żak

O dziewczynce w jajku


Pięknego słonecznego dnia na łąkę przyleciał szary ptak z czerwonym brzuszkiem o imieniu Balbina. Siedząc na gałęzi pobliskiego drzewa Balbina zobaczyła, że w trawie coś połyskuje.  Gdy podleciała bliżej zobaczyła, że to niezwykłej wielkości jajo odbija promienie porannego słońca. Balbina obeszła jajko dookoła, zastanawiając się jaki to ptak złożył jajo kilkakrotnie większe od niej samej. Gdy lekko zapukała dziobem w skorupkę, z wnętrza odpowiedział jej cienki głos:

- Kto tam?

- To ja, Balbina – odpowiedziała zaskoczona Balbina.

- Zaopiekujesz się mną?

- Kim jesteś?

- Jeszcze nie wiem. Otworzyłam dziś oczy, zobaczyłam białe ściany dookoła i usłyszałam twoje pukanie. Masz miły głos. Zaopiekuj się mną. Jest mi zimno.

- Przyniosę tu trochę suchej trawy i okryję cię. - Balbina poczuła, że chce zaopiekować się tą tajemniczą istotką zamieszkującą wielkie jajo.  Poleciała w kierunku suchych traw i wróciła po chwili z całym ich pakunkiem. - Czy jest ci cieplej?

- Tak, jest dużo lepiej. Posiedzisz tutaj ze mną? Nie chcę zostać sama.- Z jajka dobiegł delikatny  głosik.

Mijały dnie, mijały tygodnie. Balbina czuwała przy jajku, ogrzewała je. Pewnego poranka usłyszała jakiś stukot. Co się dzieje?- wykrzyknęła. Na jajku pojawiła się rysa. Zaraz obok niej kolejna i kolejna.  - Jajo pęka!- w jej głosie  strach mieszał się z nadzieją. - W końcu zobaczę kto jest w  środku!

Każdego dnia na jaju pojawiało się kilka nowych pęknięć. Siódmego dnia na głowę Balbiny spadł fragment skorupki. Zatrwożona ale i szczęśliwa Balbina zajrzała przez szczelinę do środka. 

Z wnętrza jaja spoglądała na nią przepiękna dziewczynka w różowej sukience. Miała niebieskie oczy, przesłonięte jasnymi włoskami. Ptaszyna sięgnęła skrzydłem, by odsłonić delikatną buzię.

-Witaj. Jestem Balbina.

- Witaj. Ja też jestem. Ale jak mam na imię?

- Masz na imię Lila.

-Jestem Lila.

- Pomóc ci wyjść na zewnątrz?

- Tak… -Lila  się zawahała. - Ale jeszcze nie teraz…

Dziewczynka spojrzała w górę. - Ojej! Ale piękne!

Resztę dnia Lila podziwiała sunące po niebie obłoki. 

Mijały dni, mijały tygodnie. Dziewczynka podziwiała niebo, wdychała zapachy łąki. Balbinka ogrzewała jajko sianem, osłaniała je przed deszczem i chłodem nocy.

Gdy odpadł kolejny kawałek jajka Lilka mogła zobaczyć nie tylko niebo, ale i pobliskie drzewo.

Otwór był już na tyle duży, że dziewczynka mogłaby z niego wyjść.

    Pewnego wiosennego popołudnia Lila wysunęła z jajka rękę i złapała kwiat. Był pąsowy i pachniał miodem. Dziewczynka była ciekawa, jakie jeszcze skarby kryje łąka. Podskoczyła do góry, zaparła się na rękach i wyskoczyła. Oszołomiona przywarła do Balbiny. Wspólnie przeszły kilka kroków. Dotyk ziemi pod stopami był fascynujący,  zupełnie inny niż twarde jajko. A jednak ziemia wydawała się  Lili jakaś obca, dziwna. Zapragnęła wrócić do jajka i tak zrobiła.

Od tego dnia coraz częściej odwiedzała łąkę. Okazało się, że Lila i Balbina nie są jedynymi istotami na świecie. Na łące mieszkały motyle, zające, a nawet inne ptaki. Lilka czuła ścisk w brzuszku, gdy Balbina bawiła się z małymi wróbelkami.   „Balbina jest tylko moja. Ja jej potrzebuję” - myślała zaciskając  z całych sił piąstki na różowej sukience. Przyglądała się czasem jak ptaszyna fruwa razem z innym ptakiem o czerwonym brzuszku,  bardzo podobnym tylko większym. Był to przyjaciel Balbiny, Gabriel. Gabriel mieszkał na łące już od dawna, Lilka jednak nigdy wcześniej nie zauważyła jego obecności. Balbina i Gabriel spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Często to on podawał Lili jedzenie i wodę. 

Zdarzało się, że Lila wychodziła z jajka, gdy ptaszyny nie było w pobliżu. Wąchała kwiaty, budowała domki z traw.  Czuła słońce w serduszku. Najbardziej jednak lubiła, gdy Balbina była blisko niej. 

- Zajmuj się tylko mną- prosiła. 

Wspólnie chodziły na spacery po łące.  Ptaszyna opowiadała jej o roślinach, zwierzętach, o świecie. Podczas jednej z takich wypraw Balbina zatrzymała się i spojrzała Lilce w oczy.

 - Pobaw się teraz z motylkami. Ja pójdę pofruwać po lesie, poszukać nasion.

- Nie, nie!- łkała Lila-  Nie zostawiaj mnie.

Chwyciła ptaszynę za skrzydło i nie chciała puścić. Gdy motylki wołały ją do zabawy udawała że nie słyszy. Postanowiła, że nic nie będzie mówić. Trzymała Balbinę z całych sił, aż wyrwała jej kilka piór. Wtedy ptaszyna stanowczo powiedziała :

- Ja idę po nasiona na obiad. Ty zaczekaj. Tutaj jesteś bezpieczna. 

I poszła.

Lilka nie mogła w to uwierzyć.  Balbina naprawdę była już wysoko na niebie. Dziewczynka stała jak zamrożona licząc  szybkie uderzenia swojego serduszka.  Bała się. Rozglądała się nie wiedząc co robić.  „Całe szczęście że Balbina nie bawi się teraz z wróbelkami”- pomyślała marszcząc czoło- ”Tego bym nie zniosła.” 

Nad nią fruwały piękne motyle zachęcając do wspólnej zabawy. Nie opłacało się tak stać i nie móc się bawić. Lilka podjęła decyzję.

- Dobrze. To w co się bawimy?

- Polataj z nami-  zielony motyl miło pomachał skrzydełkami.

- Przecież ja nie mam skrzydeł – oburzyła się Lila.

- Nasz przyjaciel Błękitek jest duży i ma odpowiedniej wielkości skrzydła zapasowe. Na pewno ci pożyczy!

Po chwili Zielony wrócił z błękitnymi skrzydłami w łapkach. Gdy dziewczynka je przymierzyła poczuła się wyjątkowo. „Teraz mogę polecieć gdzie tylko chcę. Jak już  będę chciała.”- pomyślała. Skrzydełka w dotyku były delikatniejsze niż cokolwiek czego do tej pory dotykała Lila. Jednocześnie były ogromnie mocne, potrafiły przecież udźwignąć cały ciężar dziewczynki i utrzymać go w powietrzu.

Tego dnia Lilka latała z motylkami nad swoją ukochaną łąką. Gdy Balbina i Gabriel wrócili z lasu zobaczyli dziewczynkę zrywającą jabłko z najwyższej gałęzi jabłoni. 

- Jestem z ciebie taka dumna!- zawołała Balbina. Lilka poczuła jak jej w brzuszku rozchodzi się miłe ciepło. Była bardzo szczęśliwa.

- Ja też jestem z siebie dumna- odpowiedziała. 

Gdzieś na dole, pośród wysokich traw widniał malutki punkcik- jajko Lilki. Z góry wydawało się bardzo małe. Lilka jednak pamiętała, że kiedyś całkiem jej wystarczało. „Jak ja się tam mieściłam!”- zdziwiła się- „Pewnie dlatego że byłam jeszcze mała...”.

Mijały dni, mijały miesiące. Lilka była coraz większa, coraz mądrzejsza. Potrafiła już bardzo dużo. Zabawy przynosiły jej mnóstwo radości. Pewnego dnia  uniosła się tak wysoko, że zobaczyła z  góry cały majestatyczny las i lśniące jezioro w oddali. 

- To tak wygląda świat!- powiedziała do siebie z uśmiechem. Kiedyś tam polecę.


 © Milena Ryznar- Żak